Jak to w życiu czesto bywa, pogoda i tym razem okazała się złośliwa :p Cały tydzień oczywiscie piękne słońce, bezchmurne niebo, nawet 6 st.C sie pokazywało na termometrze a dziś? ledwo 3 st. i na dodatek mocny wiatr. Ale co tam! Mimo braku zachęty ze strony pogody udało mi sie rozpoczac dzis nowy sezon Wiem, że dla wielu osób to dośc późno ale ja jeszcze nie jeżdziłam o tej porze roku więc samo kompletowanie odpowiedniego ubioru zajęło mi trochę czasu. Ale udało się- nawet mi zimno przez chwile nie było:)) no.. i niestety okazało się po dzisiejszym wyjeździe że nie w 100% udało mi sie przygotowac na dzisiejszą jazdę bo wyszło, że niezbędny bedzie jeszcze zakup: - błotników (o tej porze roku to koniecznosc-wszystko w lasach pływa :/), - grubej czapki bądz opaski (bo kaptur to za mało) - ciemnych butów (no, że ja głupia wczoraj za namową zakupiłam jasne.. :/ -będą na suche letnie dni, trudno)
No i niestety wiem, ze ilośc dzisiejszych km nie powala na kolana ale nie chcałam zacząć z 'grubej rury' co by nie przesadzic i nie przeziębic sie. No i z kondycją tez nie jest za dobrze..rozleniwiłam sie strasznie przez te kilka m-c. Ale powoli, systematyczną jazdą myślę, że wróce do tego jak było :))
Po dłuższej przerwie 'niejazdy' spowodowanej remontem pokoju oraz naprawdę wysoką temperaturą udało mi sie zrobić wreszcie kilka kilometrów mojej ulubionej trasy :)) Postanowiłam sobie też spokojnie, bez pośpiechu pokluczyć po lesie w poszukiwaniu nowych ciekawych szlaków i udało mi sie znależć kilka miejsc do których zapewno jeszcze wróce :)
Pisze i pisze i napisać nie mogę... Słowa wogóle nie chcą lepić mi sie dziś w zdania. Chyba zmęczenie już bierze górę a to dlatego, że wstałam dziś (zreszta jak codzien) bardzo rano(04;20)... w pracy gorąc...po pracy czekało na mnie dokanczanie malowania scian w pokoju a jeszcze na dokładkę wymysliłam sobie mycie okien... no i tak zeszło mi sie spokojnie do godziny 20:30... Zła byłam troche na siebie przez to znajdywanie sobie roboty ale może i dobrze wyszło bo na dworzu zdołało sie już troszkę 'ostudzić'...
Mimo ogólnego zmęczenie troszkę wiosek dziś zdołałam objechać z czego jestem dość zadowolona :))
Dawno nie miałam okazji jechać przy tak pełnym słońcu. Na szczeście wiekszośc mojej trasy przebiegała zupełnie nieplanowanymi scieżkami po lesie wiec lekki chłodek dało sie odczuc :) Trasa krótka i "oby tylko" bo zaraz jade na grilla do rodzinki i wiem, że juz dziś nie bedzie okazji do jazdy a szkoda by mi było zostawić sobote bez zrobionego ani jednego km.
Po pracy mimo, że było bardzo wietrznie postanowiłam nie dać sie przezwyciężyć ogólnemu zmęczeniu i iśc na rower. Przyznam, że nie bardzo miałam dziś ochote z racji bardzo zmiennej pogody ale po lekturze "Biblii treningu kolarza górskiego" w której było 100 razy wspomiane że m.in. systematycznosc to klucz do sukcesu nabrałam wiary w siebie. Z racji duzego wiatru,wiekszosc a nawet cała moja trasa ustytuowana była w lesie. Poniżej troszke zdjęc (przepraszam za kiepską jakość - zdj. z telefonu). Niestety rowerzystów na trasie - jak na lekarstwo :/ gdzie sie wszyscy podziali? no i niestety spotkała mnie wczoraj niemiła przygoda... jak to w chłodne dni miałam na sobie sportową bluzę tzw: Kangurkę (z kieszenią na brzuchu) no i jak to zwykle bywało- woziłam w niej komórkę... Jakie bylo moje zdziwienie gdy po pewnym czasie włożyłam reke do tejże kieszeni a tam... PUSTO! komórka wyleciała! :O A co gorsza przypomniałam sobie ze strasznie wytelepało mnie na pewnej błotnistej dróżce około 3 min drogi stąd i to pewnie tam mi ona wyleciała... od razu wróciłam sie po nią z duszą na ramieniu i z wizją grzebania w błocie którego było tam pod dostatek :/ i jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam ją leżąca sobie spokojnie na trawie obok tego całego błotnego rozgardiaszu... nigdy wiecej takich błędów..
a jak to po jeżdzie wśród kałuż - obowiązkowe mycie roweru i butów :)
Po szkole wreszcie znalazłam troszke czasu by wyjsc na rower. Wreszcie miałam okazję by przetestować moje rowerowe spodenki Schwinn'a w których jak tez przypuszczałam jeżdzi sie o niebo lepiej niż w zywkłych. Na 'kręcenie' (po naprawdę wielu namowach) udało mi sie, w końcu, namówić mojego chłopaka, który niestety zawsze był antyrowerowy :/ [no comment] Zrobiłam też pewien poważny bład bo z tej euforii, że chce ze mna gdzieś jechać, zamiast powoli zaczac z nim małą, wolną trasę to ja go od razu wyciagnełam na mój ulubiony Zalesiński szlak który łatwy nie jest (myslałam ze jak zobaczy te wszystkie fajne zjadzy i podjazdy to rower mu przypadnie do gustu)... no i padł chłopina juz w połowie, zaparł sie i jechać dalej juz nie chciał... Wymieniliśmy sie rowerami (gdyż mój rower ma miększe siodełko albo poprostu juz sie do niego przyzwyczaiłam)) i na szczescie powrót był juz jakby 'z górki' tzn. bez marudzenia :p Średnia niestety jest na zatrważająco niskim poziomie toteż wcale sie nią nie pochwale (ciagłe postoje.gadanie na drodze.) Żałuje troszke ze wybrałam tak długa trase jak na jego 'pierwszy raz' bo cóż....na dobre mu to nie wyszło... efekt niestety jak widzę wyszedł odwrotny do zamierzonego... No i musze przyznać że chyba najlepiej jeżdzi mi sie samej.
[Jeziórko -Piskórka -Łoś -Piskórka -Ustanówek -Krępa -Jeziórko] <-prawdziwy tour de wioski :p Mimo, znużenia 12 godzinnym siedzeniem na uczelni postanowiłam skorzystać z dobrej pogody i wybrac sie (WRESZCIE!) na rower w godzinach wieczornych... Jazda bardzo mi sie podobała i mimo, że wiatr mi nie sprzyjał jechało mi sie dość lekko i co ważne szybko... (dziś udało mi sie zrobić najlepsza średnią w tym sezonie:) ) Lecz niestety nie wszystko jest po mojej myśli a mianowicie: po 1. Coraz bardziej widze, ze jeżdżąc w zwykłej bawełnianej (nie termoaktywnej) koszulce robie sobie krzywdę... podczas jazdy zimno wieje mi po plecach aż świszczy :/ po 2. Coraz bardziej zdaje sobie sprawde, że mój rower nie jest stworzony do szybkiej jazdy bo jest dość ciężki... Czasem odnosze wrażenie jakbym jechała czołgiem... :/ Wiem, że mogłabym go 'odchudzic' ale to już wole zainwestowac w nowy rower z lżejsza ramą...
Pozdrawiam, Monika :)
a oto foto z wycieczki (niestety z telefonu): ja niewiem.. ten telefon robił kiedyś lepsze jakościowo zdjęcia ;/
Jazda na rowerze sprawia mi wielką przyjemnosc, relaksuje, pozwala pozbyć sie emocji oraz naładować energią. Jestem rowerowym samotnikiem. Może to poprostu kwestia przyzwyczajenia bo od kiedy siegam pamięcią mało kto ze znajomych dał sie namówić na współne rowerowanie...a jak juz dał to zazwyczaj nie konczyło sie to dla mnie dobrze bo ja... nie znosze marudzenia :p (a niedzielni rowerzyści uwielbiają to robić)
Najbardziej lubię jeżdzic po Chojnowskim Parku Krajobrazowym badz jego południowych okoliach.
:)